UWAGA !
Kolekcjonuję stare maszyny do pisania i liczenia,
maszyny do liczenia bilonu,
maszyny do pisania Braille'a,
maszyny do pisania nut,
książki oraz wszystko co jest związane z pracą w biurze.
Moja kolekcja liczy ponad 550 eksponatów.
Kupię stare i uszkodzone maszyny,
chcesz się pozbyć - sprzedać to proszę zadzwonić.
tel. 604-808-990
Prowadzę serwis i renowację zabytkowych maszyn biurowych,
organizuję również wystawy swoich eksponatów
na terenie całej Polski.
Wystawy organizuję w:
szkołach, bibliotekach, muzeach, domach kultury, bankach, urzędach.
Podczas Dni Otwartych w różnych instytucjach kultury.
....................................................................................
Historia rozwoju maszyny do pisania
Wielu wynalazców zajmowało się konstruowaniem maszyn
piszących, jednak maszynę do pisania należy zaliczyć
do wynalazków amerykańskich, ponieważ w Ameryce
po raz pierwszy rozpoczęto produkować maszyny seryjnie.
Historię maszyn należy podzielić na dwa etapy:
I przed rokiem 1867 okres prób i wynalazków.
II po roku 1867 okres udoskonalania i praktycznego zastosowania.
I - szy etap
Etap ten nie jest dostatecznie wyjaśniony,
ale na podstawie danych źródłowych możemy przyjąć
pierwsze wzmianki o mechanicznym odbijaniu liter rok 1714,
w którym na podstawie przywileju królewskiego Henry Mill
z Londynu uzyskał od królowej Anny patent na swój wynalazek.
Z wyjaśnień dowiadujemy się, że Henry Mill
rozwiązał podstawowe zagadnienia
jak należy zbudować maszynę do pisania i barwić czcionki,
jednocześnie nie pozostawił opisu ani szkiców nie można udowodnić
czy w ogóle zbudował swój model maszyny.
Friedrich Von Knaus w roku 1780 opisał kilka modeli
skonstruowanych przez siebie maszyn w dziale pod nazwą
„Samopisząca cudowna maszyna oraz inne dzieła sztuki”.
W roku 1788 Włoch Pietro Conti wynalazł maszynę do pisania,
którą nazwał „ Tachigrafo”.
Była to skrzynka, na której poruszał się papier przeznaczony do pisania.
Przy uderzaniu w klawisze połączone z dźwigniami czcionkowymi
powstawało mechaniczne pismo.
W kolejnych latach powstają nowe konstrukcje maszyn do pisania
i tak w roku 1829 Amerykanin William Austin Burt
zbudował model maszyny,
którą nazwał tak jak jego poprzednik Knaus „Typograf”
Model Burta spalił się podczas pożaru
w Urzędzie Patentowym w Waszyngtonie.
Austin Burt ok. 1829
Kolejny odnotowany model maszyny zbudował w roku 1833
mechanik z Marsylii Xavier Progrin była to dźwigniowa maszyna,
którą nazwał „Plume typographique”
wyposażona była w 66 dźwigni ułożonych kulisto.
Czcionki barwione do odbijania liter poruszały się w kierunku środka
z obwodu koła utworzonego z dźwigni.
Za pomocą tych 66-ciu dźwigni z czcionkami można było napisać 132 znaki.
Więcej szczegółów o działaniu mechanizmów dźwigniowych
i przekładni nie zanotowano.
Ciekawy i mało znany jest fakt, że w 1831 roku bardzo zdolny
władający 18 językami emigrant z Polski major Beniowski
skonstruował w Londynie rodzaj maszyny do pisania
na bazie sztuki drukarskiej.
Wykładał tam również swoją naukę, którą nazwał „frenotypią”
oraz napisał między innymi
„Iprovement In Painting invented and patend”
London, 1854.
Xavier Progin ok. 1833
W latach 1844-1846 skonstruowano maszynę do pisania
przeznaczoną dla niewidomych.
W latach od 1840-1860 roku S.Charles Wheaston
skonstruował kilka nowych modeli maszyn do pisania.
Giuseppe Ravizza z Nawary pracował nad swym wynalazkiem 18 lat
i w roku 1855 otrzymał prawo wyłącznego korzystania przez 15 lat
ze swej maszyny, którą nazwał „Klawikord do pisania”.
Następnie swój wynalazek udoskonalał z myślą skonstruowania
maszyny z pismem widocznym.
W swojej konstrukcji Ravizza klawisze ułożył w rzędy
i zamontował cofacz oraz taśmę barwiącą.
Giuseppe Ravizza 1855
Amerykanin John Pratt ok. roku 1860 zbudował model maszyny
dźwigniową i cylindryczną, którą nazwał „Pterotype”,
w tym samym czasie Henry Wall skonstruował maszynę,
na której można było pisać tylko duże litery.
Maszyna Walla była zewnętrznie podobna do maszyny Remingtona;
zamiast wałka miała płytkę,
która poruszała się po każdym uderzeniu czcionki.
W roku 1867 duński pastor z Kopenhagi
Hans Rasmus Johann Malling Hansen otrzymał patent
na swój wynalazek, który nazwał piszącą kulą (Skrivekugle),
znajdowały się na niej 54 klawisze połączone z czcionkami.
Produkcję na większą skalę piszących kul zlecił pastor w 1870 roku.
Malling Hansen 1867
II – gi etap
Drugi etap rozwoju maszyny do pisania dzieli się na:
czas od roku 1867 – 1888,
w którym budowano maszyny do pisania z pismem niewidocznym
czas po roku 1888,
w którym budowano maszyny z pismem widocznym.
Pierwszą seryjnie produkowaną maszyną do pisania
powszechnie stosowaną do prac biurowych była maszyna Remingtona,
opatentowana pod nazwą „Typograf”.
Wynalazcą był Charistopher Lathan Sholes z zawodu drukarz
i urzędnik celny, który pracował wraz z drukarzem Samuelem W.
Soule na skonstruowaniem maszyny do paginowania (numerowania).
Podczas projektowania i budowy maszyny zwrócił im uwagę
mechanik Carlos Glidden z Milwaukee
na możliwość zastąpienia cyfr literami.
W ten sposób maszyna do pisania mogła pracować
na tych samych zasadach, co maszyna do paginowania.
Po krótkim czasie udało im się skonstruować i opatentować maszynę.
Patent Sholes-Glidden-Soule
Maszynę, którą skonstruowali była jeszcze zbyt prymitywna,
ponieważ można było pisać jedynie dużymi literami.
Na wskutek nieprzychylnego przyjęcia przez zawodowych pisarzy,
wprowadzenie maszyny do użytku było bardzo trudne.
W związku z trudnościami związanymi z produkcją maszyny
Soule i Glidden zrezygnowali ze spółki z Sholesem.
Nie zrażając się początkowymi trudnościami
Sholes dalej pracował i udoskonalał swój wynalazek.
Powtórnie założył nową spółkę z mechanikiem Yost`em
i inżynierem James`em Densmore, który finansował przedsięwzięcie.
Środki finansowe jednak nie pozwalały na rozpoczęcie produkcji.
Na wskutek powstających trudności Sholes sprzedał model maszyny
fabryce karabinów Remington & Sohn, która rozpoczęła
masową produkcję maszyny do pisania pod swoją nazwą.
Sholes & Glidden 1874
Mechanik Yost skonstruował maszynę z pełną klawiaturą
jednocześnie eliminując przekładnie.
Fabryka Remingtona nie przyjęła tego wynalazku.
Yost założył nową spółkę wprowadził w roku 1879
nową maszynę o nazwie „Caligraph”.
Maszyny z pełną klawiaturą zostały sklasyfikowane do grupy Caligraph.
W roku 1885 Yost otworzył własną firmę i rozpoczął produkcję maszyny
według własnego pomysłu z pełną klawiaturą.
Yost 1888
Również firma Smith Premier rozpoczęła w roku 1885 produkcję
maszyn według pomysłu Alexandra Timothy Brown z Syracuse USA.
Smith Premier-1 1888
Podobną maszynę do Remingtona skonstruował inżynier J. Densmore
udoskonalając poprzez wprowadzenie prowadnic na łożyskach kulkowych.
Densmore 1891
Dalsze losy maszyny do pisania potoczyły się błyskawicznie:
Franz Xaver Wagner w roku 1888
skonstruował maszynę o nazwie „Underwood” z pismem widocznym.
Underwood 1896
Kolejnym przełomem była maszyna „Bar-Lock” z pismem widocznym,
stała się podstawowym modelem w udoskonalaniu
i produkcji maszyn do pisania.
W Polsce produkcję maszyny do pisania rozpoczął w Bydgoszczy
Władysław Paciorkiewicz w 1924 roku, skonstruował maszynę
o nazwie „Idea”
Po śmierci pierwszego konstruktora fabrykę i produkcję przejął
inż. Edmund Krzesiński, który w 1927 roku przebudował poprzedni model
i zmienił nazwę na „Iskra” model I do IV
Również w Poznaniu produkowana była przez
firmę Stanisław Skóra i Spółka maszyna pod nazwą „Orzeł”
była to kopia niemieckiej maszyny „Adler”
Na Polskim rynku przez dłuższy czas były produkowane maszyny
pod nazwą „F.K.”
Produkowane w Państwowych Zakładach Uzbrojenia,
które współzawodniczyły z najlepszymi maszynami zagranicznymi
i cieszyły się uznaniem wśród odbiorców prywatnych.
Polskie maszyny do pisania były produkowane w latach 1970-1990
również w Zakładach Metalowych w Radomiu pod nazwą
„Predom” i „Predom-Łucznik” oraz „Łucznik”
Produkowane były maszyny walizkowe
oraz cięższe z długim wałkiem do hal maszyn.
Predom Łucznik 1001
1976
Łucznik 1301
1982
Historia rozwoju maszyn do pisania
1808 – 1961
Historia rozwoju maszyny do liczenia
Historia maszyny Curta
Jan Kepler
Jan Kepler, Isaac Newton i lord Kelvin wszyscy oni narzekali,
że mnóstwo czasu tracą na proste obliczenia.Wśród gęsto zapełniających arkusze papieru cyfr gubiły się rozwiązania, eleganckie równania zmieniały się w rachunkowy koszmar. Gdyby tak mieć kieszonkowy kalkulator, który dodawałby, odejmował, mnożył i dzielił! Ale aż do 1947 roku niczego takiego nie było. Natomiast przez następne ćwierć wieku najlepsze na świecie kalkulatory produkowano w Liechtensteinie. W tym maleńkim, alpejskim księstwie Curt Herzstark produkował najdoskonalsze urządzenie liczące, jakie kiedykolwiek stworzyła ręka inżyniera kalkulator Curta.
Zamieszczane w latach sześćdziesiątych na łamach Scientific American reklamy przedstawiały go jako panaceum na wszelkie problemy arytmetyczne:
„Kalkulator Curta to precyzyjne urządzenie liczące, które dodaje, odejmuje, mnoży, dzieli, wyciąga pierwiastek kwadratowy i sześcienny, wykonuje obliczenia niezbędne w geodezji i wszelkie inne rachunki potrzebne w nauce i handlu. Istniała możliwość zakupu na okres próbny.
Cena jedyne 125 dolarów...”
Nakręcany sumator
Łudząco podobne do młynka do pieprzu urządzenie, którego posiadaniem szczyci się dziś garstka szczęściarzy potrafi wszystko to, co przeciętny kieszonkowy kalkulator. Z tą różnicą, że działa na zasadzie czysto mechanicznej. Nie ma w nim baterii, klawiatury ani wyświetlacza LCD. Aby dodać do siebie dwie liczby, trzeba zakręcić korbką. Nakręcany sumator? Coś w tym rodzaju. W lewej ręce trzymam kalkulator, a prawą wprawiam w ruch mechanizm obliczający wynik. Żeby dodać dwie liczby, wprowadzam je za pomocą małych suwaków, obracam korbką, a wynik pojawia się w okienkach w górnej części urządzenia. Określenie „mielenie liczb” pasuje do tego jak ulał. Umie dodawać i dzielić, choć aby uzyskać iloczyn dwóch dużych liczb, muszę wykonać 10 lub 20 obrotów korbką. Nie ma wyłącznika, jest natomiast wygodny, przesuwany palcem pierścień do kasowania pamięci. Co do wyciągania pierwiastków kwadratowych i sześciennych cóż, trzeba mieć ze sobą specjalne tabele i pamiętać kilka algorytmów.
Kalkulator Curta
Nie jest to suwak logarytmiczny, który pozwala znaleźć przybliżony wynik z dokładnością do trzech lub czterech miejsc dziesiętnych. Cyfry wyskakują w 11 okienkach. Zwróćcie uwagę wasz elektroniczny kalkulator zapewne nie wyświetla aż 11 cyfr znaczących! W porządku, więc kalkulator Curta liczy. Ale żeby od razu uznawać go za „perlę naszej cywilizacji” i „cud techniki”? Dlaczego kolekcjonerzy tak bardzo cenią sobie to mechaniczne urządzenie, choć jest o wiele wolniejsze od dowolnego kupionego za grosze kalkulatora? Dlatego, że przy swych niebagatelnych możliwościach arytmetycznych jest konstrukcją elegancką i niezawodną. Pierścienie do wprowadzania liczb z łatwością zaskakują w pozycjach odpowiadających kolejnym cyfrom. Korbka obraca się równie gładko jak koronka w zegarku kieszonkowym. Cyferki wyskakują w okienkach bez oporów i zbędnych luzów. Każdą z nich wygrawerowano na magnezowym podłożu, a kola zębate mechanizmu liczącego wykonano ze stali.
Podczas przeprowadzania obliczeń słychać tylko cichy szmer.
Wygoda użytkownika
Ważne jest i to, że podczas projektowania uwzględniono wygodę użytkownika. Dla uniknięcia błędów osobno pokazywane są wprowadzane liczby, liczba obrotów korbki i wynik. Dzięki wyczuwalnym palcami niewielkim ząbkom łatwo daje się zidentyfikować wprowadzane cyfry, a także moment zakończenia obliczeń. Nie sprawia też problemu cofnięcie błędnej operacji, mechanizm zapadkowy uniemożliwia jednak obrót korbki do tyłu i uszkodzenie trybów. Nie grozi też omyłkowe skasowanie wyniku, ponieważ pierścień do zerowania odczytu jest zabezpieczony przed przypadkowym użyciem. Kalkulator Curta łączy wsobie precyzję szwajcarskiego zegarka z solidnością legendarnych aparatów fotograficznych Nikon F i elegancją tanga wszystko to w zwartej, cylindrycznej obudowie. W 1950 roku inżynierowie byli pod wrażeniem małych gabarytów urządzenia kalkulator można było nosić przy sobie! Jednak jeszcze bardziej zdumiewa fakt, że wynalazek narodził się wmiejscu najstraszliwszego upadku cywilizacji, w obozie koncentracyjnym Buchenwald.
Problemy z miniaturyzacją
Tak jak dzisiejsi specjaliści entuzjazmują się lekkimi notebookami, tak dawni inżynierowie i księgowi marzyli o przenośnej maszynie do liczenia. Thomas de Colmar pokazał na Wystawie Paryskiej w roku 1855 sumator wielkości pianina. Pół wieku później urządzenie zwane Millionaire Calculator potrafiło nie tylko dodawać i odejmować, ale także bezpośrednio mnożyć i dzielić. Ważyło jednak około 30 kg. Prawdziwy kalkulator kieszonkowy dal światu dopiero Curt Herzstark. Urodzony w1902 roku dorastał wśród maszyn liczących. Jego ojciec sprzedawał w Wiedniu maszyny biurowe firm Remington i Burroughs. Po kilku latach rodzina uruchomiła własną fabrykę maszyn liczących. Prosperowała ona bardzo dobrze i wkrótce młody Curt zaczął jeździć po całej Austrii, jako jej przedstawiciel, demonstrując sumatory. Podczas I wojny światowej rodzina Herzstarka zajmowała się produkcją na potrzeby wojska.
Maszyny liczące
Po wojnie, z powodu zużycia lub zniszczenia maszyn produkcyjnych, jego ojciec do czasu ponownego uruchomienia swej fabryki zajął się sprzedażą używanych maszyn liczących. Tymczasem na rynku pojawili się konkurenci, m.in. producent pistoletów automatycznych Fritz Walther. Utraciwszy rynek zbytu w wyniku powojennego rozbrojenia, dostrzegł on szansę w maszynach biurowych i przestawił swoją fabrykę broni na produkcję elektrycznych sumatorów. W latach trzydziestych obroty branży maszyn liczących wielokrotnie wzrosły. „Czegoś jednak na światowym rynku brakowało wspominał później Herzstark. Wszędzie oferowano wspaniale, drogie, wielkie maszyny. Za to każdy brygadzista budowlany, architekt lub celnik mówił mi: «Potrzebuję maszyny liczącej, którą mógłbym nosić wkieszeni. Nie będę jechać 10 km do biura tylko po to, by dodać kilka liczb»”. Tacy producenci, jak Monroe, Friden i Marchant, wzorem zegarmistrzów, którzy zminiaturyzowali czasomierze do rozmiaru naręcznego zegarka, usiłowali odchudzić duże modele biurkowe, ale bez większych rezultatów.
Miniaturowy kalkulator
W sklepie ze starociami można czasem natknąć się na miniaturowy kalkulator z tamtego okresu. „Lekki” sumator Marchanta ważył 9 kg, miał przyciski zgrupowane w dziewięciu kolumnach i wałek z 18 okienkami, w których pojawiały się mechanicznie przesuwane cyfry. Z boku wystawały dwie przywodzące na myśl forda model T duże korby. Księgowi taszczyli ze sobą te maszyny w walizkach. Tak wyglądały przenośne maszyny AD 1935. Obserwując nieudane próby ograniczenia rozmiarów biurkowych sumatorów, trzydziestokilkuletni wówczas Herzstark zaczął próby od początku. „Spojrzałem na wszystko z innej strony. Załóżmy, że wynalazłem już to urządzenie. Jak powinno wyglądać, by nadawało się do użytku? Nie może mieć formy sześcianu ani linijki musi być walcowate, aby można je było trzymać w jednej ręce. A skoro w jednej się je trzyma, drugą wprowadza się liczby, wykorzystując do tego celu powierzchnię boczną walca oraz jego podstawy. Miejsce na wynik może być w górnej części”.
Dobry programista
Niczym dobry programista Herzstark zaczął od opracowania interfejsu użytkownika, nie pozwalając, by o budowie urządzenia zadecydowały względy konstrukcyjne. Zamiast posłużyć się klawiaturą przypominającą maszynę do pisania, zdecydował się umieścić na bocznej powierzchni walca obsługiwane palcami suwaki do wprowadzenia cyfr. W ten sposób w górnej części cylindra, na obwodzie, pozostało miejsce na rejestr wyniku, a napędzającą mechanizm korbkę można było osadzić wygodnie na osi. Większość kalkulatorów mechanicznych zawierała odrębny mechanizm do obliczania każdej cyfry wyniku. Na przykład maszyna licząca Fridena miała przyciski do wprowadzania cyfr zgrupowane w 10 kolumnach i 10 odrębnych zestawów kół zębatych do obliczeń była to konstrukcja i kosztowna, i ciężka. Herzstark zdał sobie sprawę, że wystarczy jeden mechanizm liczący, jeśli uda się go użyć do sekwencyjnego przetwarzania kolejnych cyfr.
Suwaki
Liczby wprowadzało się za pomocą ośmiu suwaków, ale do obliczeń arytmetycznych służyły wypustki i zagłębienia na powierzchni pojedynczego, centralnie umiejscowionego bębna. Jego zastosowanie pozwoliło zmniejszyć rozmiary i ciężar kalkulatora. W 1937 roku Herzstark wiedział już, jak wykonywać działania z użyciem krokowo obracanego bębna. Wszystko funkcjonowało dobrze przy dodawaniu i mnożeniu. Ale konstrukcja nie radziła sobie z odejmowaniem i dzieleniem. Nie dało się odejmować, kręcąc po prostu korbką w tyl: w przypadku dodawania konieczność ewentualnego przeniesienia cyfry powstaje dopiero po zsumowaniu cyfr, natomiast odejmowanie może wymagać wcześniejszego odwołania się do kolejnej pozycji dziesiętnej, czego nie potrafił dokonać pojedynczy, krokowo obracany bęben. „Siedziałem sam w przedziale jadącego przez Schwarzwald pociągu, wyglądałem przez okno i nagle doznałem olśnienia: «Dobry Boże! Przecież wynik odejmowania można uzyskać, po prostu dodając do odjemnej uzupełnienie odjemnika!»” Aby znaleźć uzupełnienie dziewiątkowe danej liczby, wystarczy każdą z jej cyfr odjąć od dziewiątki.
Symulacja
Dodając do jednej liczby uzupełnienie innej, można symulować odejmowanie. Na przykład żeby obliczyć różnicę 788 139 i 4890, najpierw znajdujemy uzupełnienie dziewiątkowe liczby 004 890 jest to 995 109. Sumujemy teraz 788 139 i 995 109 i otrzymujemy 1 783 248. Odrzucamy cyfrę z najwyższej pozycji, co daje 783 248, i wreszcie do uzyskanej liczby dodajemy jeden, dochodząc do poprawnego wyniku: 783 249. Tę pomysłową technikę do dziś wykorzystuje się w komputerach. Herzstark postanowił więc zastosować w swoim kalkulatorze arytmetykę uzupełnieniową, wyposażając centralny bęben w dwa zestawy wypustów: jeden do sumowania, drugi do odejmowania. Użytkownik przełączał tryb pracy, wysuwając korbkę o 3 mm. Odejmowanie okazało się równie łatwe jak dodawanie. Mnożenie i dzielenie sprowadzały się do wielokrotnych operacji dodawania i odejmowania. A ponieważ rejestr wyniku był zamontowany obrotowo względem suwaków do wprowadzania cyfr, można było zastosować kilka skrótów przyśpieszających obliczenia.
Projekt z Buchenwaldu
Na przykład mnożenie przez 31 415 nie wymagało wykonania ponad 30 rys. obrotów korbką. Ruchomy wałek zmniejszał ich liczbę do 14: pięć obrotów dla 5, jeden dla 10, cztery dla 400 itd. Pod koniec 1937 roku Herzstark był gotów do budowy czterodziałaniowego kalkulatora kieszonkowego. Przeszkodził mu Hitler. W marcu 1938 roku armia niemiecka wkroczyła do Austrii. Herzstark, syn matki katoliczki i ojca Żyda, obawiał się kłopotów. „Pierwsze tygodnie były straszne. Fanatyczne tłumy, antysemici, mnóstwo okropnych przeżyć". Do fabryki przybyli na inspekcję niemieccy oficerowie. Ku jego zaskoczeniu zlecili mu produkcję urządzeń precyzyjnych na potrzeby wojska. Po „negocjacjach” jego fabryka zaczęła wytwarzać przyrządy pomiarowe do czołgów Panzer. Przez kilka lat wszystko szło dobrze. „Ale w 1943 roku dwaj pracownicy zostali aresztowani. Słuchali angielskich radiostacji i spisywali treść audycji na maszynie. Maszynę zidentyfikowano właścicielem okazał się jeden z moich mechaników. Został stracony. Drugiego skazano na dożywocie, co było o wiele gorsze. Próbowałem interweniować w ich obronie na gestapo. Wyrzucono mnie ze słowami:
«Co za tupet, żeby półŻyd miał czelność ujmować się za tymi ludźmi!»
..........................................................................................................
Historia maszyn do liczenia w trakcie opracowania.